Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[USA] Pinball Hall of Fame
#1
Kraj: Stany Zjednoczone Ameryki Północnej
Stan: Nevada 
Miasto: Las Vegas 
Nazwa lokalizacji: Pinball Hall of Fame Adres: 4925 Las Vegas Blvd S, Las Vegas, NV 89119, Stany Zjednoczone 
Ceny: 25¢; 50¢; 75¢; $1 (rozmieniarki wypluwające ćwierćdolarówki są dostępne) 
Stan maszyn: w większości doskonała, jednak spora ilość wyłączonych
Godziny otwarcia: niedziela – czwartek 10:00-21:00, piątek i sobota – 10:00-22:00.
Kontakt: +1 7025972627

Pinball Hall of Fame to muzeum flipperów otwarte w 2006 roku, działające jako przedsięwzięcie non-profit. Powstało dzięki darowiznom, które nadal są przyjmowane. Za całością stoi Tim Arnold — doświadczony operator salonów gier, wcześniej właściciel legendarnego Pinball Pete’s w East Lansing (Michigan). Miejsce prowadzone jest przez wolontariuszy, a nadwyżki dochodów trafiają na cele dobroczynne.
Hala znajduje się w sąsiedztwie lotniska, około 300 metrów od słynnego znaku „Welcome to Fabulous Las Vegas Nevada”, i oferuje darmowy parking dla gości.

W PHoF nie kupuje się biletu wstępu. Każda maszyna działa na wrzutki, a banknoty wymienia się w automatach na ćwierćdolarówki. Ceny gier wahają się od 25 centów (nieliczne, najstarsze maszyny) przez 50 i 75 centów, aż po 1 dolara za najnowsze modele. To znacznie taniej niż w Polsce — we wrześniu 2025 roku dolar kosztował około 3,50 zł.

[Obrazek: 1-znak-LV.jpg]
[Obrazek: 3-hala.jpg]
 
Odwiedziłem w życiu wiele ciekawych miejsc, w których można zagrać na pinballach, ale zaliczenie tej konkretnej miejscówki było moim największym flipperowym marzeniem. Niestety, jak to w życiu bywa — gdy się czegoś bardzo chce, najprzyjemniejsze okazuje się samo oczekiwanie i wyobrażanie sobie tego miejsca — oczywiście „niesamowitego” w mojej głowie.
Ale po kolei:
To była prawdopodobnie moja jedyna podróż do USA, a wybór Las Vegas nie był przypadkowy. Nie chodziło tylko o lokalizację Pinball Hall of Fame, ale też o ogromną i relatywnie niedrogą (jak na Stany) bazę hotelową oraz o bliskość cudów natury, takich jak parki narodowe Zion czy Grand Canyon. Do tego dochodził bonus w postaci samego miasta LV, które, jak trafnie ujął to popularny „Książulo” w swoim filmie: „to taka Energylandia na sterydach”, czyli w moim tłumaczeniu: „to, co dzieci lubią najbardziej”. A do tego — dziesiątki (ba - setki!) flipperów! Wybór kierunku podróży mógł więc być tylko jeden.

[Obrazek: 2-znak-PHo-F.jpg]
Kolekcja muzeum jest imponująca, pełna rzadkich tytułów. Dla mnie najważniejszym był Pinball Circus — maszyna-legenda, której produkcję zakończono po zbudowaniu zaledwie dwóch prototypów. Jeden z nich… do niedawna znajdował się właśnie w kolekcji PHoF. I tu przyszło pierwsze rozczarowanie: dowiedziałem się od obsługi, że Circus rzeczywiście był kiedyś ogólnodostępny, ale obecnie przechodzi konserwację i nie wróci już do ekspozycji jako grywalny eksponat.
Chcąc zabłysnąć wiedzą, zagadnąłem rozmówcę o drugi egzemplarz, który — według książki pana Waldemara — miał znajdować się w Niemczech. Zostałem jednak poprawiony: faktycznie, drugi prototyp był testowany u naszych zachodnich sąsiadów, ale dziś znajduje się w prywatnej kolekcji w piwnicy byłego właściciela WMS Industries (Williams).
Drugim, choć mniejszym rozczarowaniem, był fakt, że część maszyn była wyłączona — najwyraźniej wolontariusze nie nadążają z serwisem. Nie było tego bardzo dużo, ale dało się to zauważyć.
Trzecie rozczarowanie: mimo imponującej skali i ogromnego potencjału, brakuje tu klimatu, który można poczuć w polskich miejscówkach, takich jak warszawski Pinball Station, Krakowskie Muzeum Flipperów, czy lokal prowadzony przez naszego Mistrza w Katowicach. PHoF to po prostu olbrzymia hala z setkami maszyn — bez wystroju, bez scenografii, bez ducha miejsca. Wiem, że nawet przy dużej powierzchni i setkach maszyn da się stworzyć klimatyczne miejsce — świetnym przykładem jest niedawno otwarte Muzeum Arcade w Warszawie.
[Obrazek: 4-hala-inside.jpg]
[Obrazek: 4.jpg]


Ale żeby nie było tylko narzekań:
Nie da się przejść obojętnie obok faktu, że to jedna z największych na świecie kolekcji pinballi dostępnych do gry dla każdego. Nie brakuje tu klasyków z ery elektromechanicznej, a tuż obok stoją najnowsze Sterny — często zarówno w wersjach Pro jak i Premium.
Nie muszę chyba dodawać, że liczba maszyn jest tak ogromna, iż trzeba by spędzić tam setki godzin, by ograć choćby te najciekawsze. Zdecydowana większość flipperów, na których grałem, była w świetnym stanie technicznym. Widać, że wiele z nich utrzymywanych jest w oryginalnej formie — w starszych modelach raczej nie znajdziemy kolorowych wyświetlaczy ani LED-owych zamienników żarówek.


[Obrazek: 14.jpg]
[Obrazek: 10.jpg]


Pisząc o miejscu położonym w Las Vegas, trudno nie nawiązać do pobliskich „świątyń hazardu”, chociażby dlatego, że wiele lat temu flippery zostały w USA zakazane właśnie z uwagi na uznanie ich za urządzenia hazardowe. Dziś oczywiście wiemy, że było to nadużycie ze strony władz i z jednorękimi bandytami nie mają one nic wspólnego… no może same korzenie.

Na stronie internetowej PHoF można przeczytać, że w przeciwieństwie do kasyn to gra na ich flipperach daje gościom prawdziwą radość. W ich hali są okna i zegar na ścianie — w przeciwieństwie do kasyn, gdzie podaje się darmowy alkohol, a gracze często tracą poczucie czasu i pieniędzy ?
Autorzy strony zachęcają by, cytuję: "zapomnieć o stereotypach Vegas — miasta grzechu, przesady i słynnego hasła „what happens in Vegas, stays in Vegas”. Faktycznie, miasto zbudowano na automatach, pokerze, keno i ruletce. PHoF również wypełnione jest maszynami od ściany do ściany, ale to zupełnie inne maszyny — takie, które dają prawdziwą frajdę, a nie złudzenie szczęścia. To antidotum na hazardową gorączkę.
Gracze w kasynach siedzą nieruchomo jak zombie. Czy naprawdę dobrze się bawią? Pytanie retoryczne. W Pinball Hall of Fame ludzie się śmieją, kibicują sobie, skaczą z radości. Z tąd każdy wychodzi z uśmiechem."
I trudno się z tymi słowami z ich strony internetowej nie zgodzić.. To miejsce ma w sobie coś oczyszczającego — jakby kawałek dawnego ducha rozrywki, zanim wszystko sprowadzono do formuły „insert coin – lose money – repeat”. W PHoF nie chodzi o wygraną, tylko o czystą radość z gry, o dźwięk kulki odbijającej się od metalu i o ten moment, gdy uda się jakimś cudem utrzymać na blacie praktycznie straconą już kulkę. Takich emocji nie da się kupić w żadnym kasynie.


[Obrazek: 13.jpg]
W PHoF spędziłem znacznie mniej czasu niż bym sobie życzył, ale i tak więcej niż w pobliskich kasynach – myślę że, głównie z powodów opisanych powyżej.
Pomimo moich narzekań z początku, z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć: odwiedziłbym to miejsce jeszcze raz, gdyby tylko dane mi było znaleźć się… w pobliżu.
Na koniec moja refleksja: może amerykańskie możliwości pozwalają budować spektakularne kolekcje, ale nasza polska pasja wcale nie jest mniejsza. Wspaniałe flipperowe miejscówki w Polsce powstają właśnie z niej — z czystej pasji, mimo znacznie mniejszych możliwości.
Mam nadzieję, że nie wyszło zbyt pompatycznie ?
[Obrazek: 9.jpg]
[Obrazek: 11.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości