Pod koniec poprzedniego wątku który założyłem w tym dziale padła teza, że kupowanie kolejnych maszyn może być uzależniające.
Na pinside jest nawet kilka tematów
temu poświęconych, a w jednym z nich użytkownik
winteriscoming opisuje swoje doświadczenia:
Przeszedłem od zera do 6 flipperów w około 7 miesięcy. Czy ja mam jakieś uzależnienie, czy te maszyny same się mnożą?
W dalszej części tekstu opisuje swoje dzieciństwo i fakt że wtedy te maszyny w ogóle go nie interesowały, czego dziś bardzo żałuje. Wtedy bardziej pociągały go urządzenia za grę dające bilety które potem można było wymienić na różne bezwartościowe pierdoły.
Na szczęście po jakimś czasie odkrył te maszyny na nowo i stały się one jego pasją. Podkreśla, że maszyny kupował w czasie, gdy były one jeszcze dość tanie, a że lubi je naprawiać to wybierał najtańsze egzemplarze wymagające późniejszej pracy przy nich. Na koniec swojego postu pyta jeszcze raz:
Więc, czy mam uzależnienie? Nie rozbiłem jeszcze banku. Cała moja kolekcja została kupiona za mniej niż cena, którą widziałem na niektórych ofertach.
Użytkownik
o-din odpowiada:
Nie, dopiero nadrabiasz zaległości! Gdy zabraknie ci pieniędzy i miejsca, nabierzesz łagodniejszego tempa.
Źródło:
https://pinside.com/pinball/forum/topic/...-addiction
W mojej prywatnej opinii są znacznie gorsze uzależnienia. Oczywiście jednak, jak to w życiu, trzeba zachować umiar i zdrowy rozsądek.
Rok temu pojawił się wpis
Pinchild :
Jestem kolekcjonerem od 2003 roku.
Zarówno ja jestem bardzo świadomy swojego uzależnienia jak i rodzina również.
W tym roku nie będzie rodzinnych wakacji, bo właśnie wydałem około $28 tys. na 5 nowych tytułów w mniej niż 3 miesiące.
Naprawdę chciałbym mieć to pod kontrolą.
Niedawno użytkownik ten zamieścił kolejny wpis reagując na inne posty użytkowników:
O czy i o kim wy wszyscy tu piszecie? Miło byłoby wiedzieć.
Zbliżam się do wartości mojej kolekcji: $100 000.
Nie jestem bogaty, tylko chory!
Najmniej optymistyczny wpis na jaki trafiłem.
Wpis
jfre81 który po raz kolejny potwierdza oczywisty fakt niesamowitej obecnie mody na retro:
Maszyna Slugfest ukazała się w szczytowym momencie mojej obsesji na punkcie baseballa jako dzieciaka. Wydałem niezliczone ilości żetonów próbując posłać kulkę na rampę, żeby móc uderzyć w nią łapką i wygrać kilka kart baseballowych. Mógłbym zaoszczędzić te pieniądze na studia czy coś, ale czy byłoby to tak samo zabawne? Prawdopodobnie nie.
Kto wiedział w latach 90-tych, że pinballe, które były prawie rozdawane po upadku salonów gier, będą miały większą wartość niż karty Ken'a Griffey'a Jr?
A propos rozdawania flipperów: w starych postach z jednego z europejskich portali flipperowych znalazłem ofertę z roku 2001 na TZ w kwocie 1600 DM (Marka niemiecka) co wynosiło ok. 2 880 zł. Oczywiście inne czasy, inna siła nabywcza pieniądza ale cena za jednego z najlepszych filpperów ever - prawie za darmo... W innym poście jest oferta na TAF za 2000 DM. W roku 2002 była oferta za MM w kwocie
€3000... ale to nie wróci, nie warto się dołować
Wątków jak w temacie jest więcej na pinside, w kolejnym na który trafiłem (cytuję w wolnym tłumaczeniu
Spock ):
Nie jestem pewien czy to wiek, kariera, stres, rozproszenie uwagi, nuda, czas, obsesja, problemy z pracą, problemy z ludźmi, problemy z kotami, czy...
Pinball powoli staje się bardziej "chciejstwem i posiadaniem", a mniej graniem. Czy ja stałem się zbieraczem?
Lubię je naprawiać, chociaż prawie nigdy już nie gram na tych maszynach, chyba że jestem pijany? Jeśli jestem trzeźwy, to raczej je naprawiam i czyszczę, ale prawie nigdy na nich nie gram. Jednak wciąż chcę kupić więcej. Czy to brzmi jak uzależnienie od pinballa?
Na to odpowiada
jwinn1812 :
Czy to jest miejsce, w którym mogę dołączyć do grupy wzajemnego wsparcia?
Mam na imię John i lubię naprawiać flippery.
Kusi mnie, żeby zagrać, ale muszę je naprawić i wyczyścić.
Potem jednak kupuję i przechodzę do następnej.
źródło:
https://pinside.com/pinball/forum/topic/...vs-playing
Długi ale ciekawy wpis
KingBW :
Dreszczyk emocji związany z polowaniem na nowego flippera, okres "miesiąca miodowego " z maszyną, dodawanie nowych modów, aby uczynić ją fajniejszą a potem obserwowanie jak ktoś gra. Elementy, które można dodać do gry, akcesoria do kupienia, a potem to samo z następną maszyną... to mnie już wciągnęło.
Za każdym razem po zakupie maszyny jak dreszczyk emocji zanika to lubię oglądać innych ludzi (rodzina i przyjaciele) podczas znakomitej zabawy oraz frustracji gdy kiedy indziej gra nie idzie. Zawsze ich pytam, który z flipperów jest ich ulubionym i dlaczego. Ich ulubioną jest zazwyczaj ta z najbardziej zabawnymi modami, co podsyca moją pasję coraz bardziej, aby zrobić więcej modyfikacji bo to jest to co inni lubią.
[...]
Moja żona jest uzależniona od pinballi, więc pozwala mi na to... może nie jest to dobra rzecz, ale pozyskiwanie kolejnych maszyn i doskonalenie ich sprawia, że jest szczęśliwa, i to podsyca moje uzależnienie. Jestem blisko mojego maksimum z 5 maszynek... no może jeszcze tylko jedna więcej...
Kolejny użytkownik
ForceFlow potwierdza, że flippery to w zasadzie trzy rodzaje hobby: granie, naprawianie i kolekcjonowanie:
Mój czas poświęcony pinballowemu hobby rozkłada się prawdopodobnie tak:
30% Rozkminianie i studiowanie dokumentacji technicznej maszyn
20% Polowanie na maszynki i części do nich
40% Naprawy, rozwiązywanie problemów, renowacja i inne sprawy poboczne
10% Czas rzeczywistej gry
Użytkownik
Otaku wyraził swoją opinię, że granie na maszynach EM może być ciekawsze niż na tych z ery DMD. W wolnym tłumaczeniu jego kontrowersyjne tezy:
To dlatego właśnie uwielbiam elektromechaniki: krótkie, trudne gry i nie czeka się na odbicie kulki zbyt długo... Jest szybko, nie ma czasu na nudę.
Nie jestem pewny czy gry z epoki Solid State dałyby mi tyle radości. Gra w nich trwa długo z wielu powodów. Przede wszystkim chodzi o to że odpalasz kulkę a potem czekasz na nią przez dwie minuty aby odbić. Myślę że w swojej kolekcji mógłbym mieć najwyżej dwie maszyny DMD.
Czuję się świetnie w moim elektromechanicznym raju. Podchodzę, wciskam start i albo dostaję w dupę po minucie lub dwóch albo po prostu gram przyjemnie przez 15 minut.
Jest miło, szybko i po stracie kulki możesz albo wybić ponownie, albo zagrać na innym flipperze. Ciągła zabawna walka, która różni się wyzwaniem w zależności od tytułu.
Nie tylko ja uważam że jego argumenty były naciągane, ponieważ
onemoresean odpowiada:
Które flippery DMD takie są? Ja nie czekam długo na odbicie kulki w grach które posiadam.
Otaku w odpowiedzi na to:
Generalnie jest to moja prywatna opinia. W Solid State jest po prostu wiele trybów wideo i innych które trzymają kulkę (jak lock itp.). To trochę zbyt wolne tempo jak dla mnie.
Za to niektóre elektromechaniki są całkiem szybkie!
W wolnym tłumaczeniu wypowiedź
rollitover :
Pinball jest jak picie dla alkoholika: to nie ostatnia setka jest problemem... tylko pierwsza.
Źródło:
https://pinside.com/pinball/forum/topic/...over-how-m
Inny wpis wg
pezpunk :
Mam pieniądze i miejsce, ale moja żona uważa, że te maszyny są obrzydliwe. To cud, że udało mi się zgromadzić cztery (i nadal pozostać żonatym).
To prawda że były zakazane, przez pewien okres traktowane na równi z maszynami hazardowymi.
Ale wg mojej wiedzy chodzi o lata 1940-1979 kiedy to walczono z hazardem.
Warto zapoznać się z ciekawą historią jak doszło do ponownej legalizacji - podobno na sali sądowej kazano zawodnikowi wykonać konkretne trafienie przez co udowodnił, że flippery to gra zręcznościowa a nie żaden hazard...
Czytałem trochę na ten temat w książce "Kulka dziką jest" ale jest też dużo informacji na ten temat w internecie.